Niebezpieczny powrót gruźlicy w lekoopornej odmianie
Powrót wielu chorób zakaźnych bez wątpienia jest dziełem człowieka. Stare choroby w nowych odmianach okazują się najczęściej niezwykle odporne na próby ich leczenia. To niewłaściwa farmakoterapia wywołała powstawanie nowych, bardzo silnych i niebezpiecznych wersji dobrze znanych chorób zakaźnych, takich jak gruźlica.
Gruźlica od XVII wieku dziesiątkowała ludność w całej Europie. Początkowo efekty walki z szerzącą się chorobą były mizerne. Dopiero w 1882 niemiecki uczony Robert Koch odkrył w swoim laboratorium prątka gruźlicy odpowiedzialnego za zachorowalność na gruźlicę. Przez kolejne lata walka z gruźlicą doprowadziła do sytuacji sprawiającej wrażenie, że rozwój medycyny i farmakologii niemal całkowicie unicestwił chorobę w Europie.
Gruźlica to choroba śmiertelna, zbierająca rocznie żniwo przekraczające półtora miliona zgonów. Statystyki epidemiologiczne wskazują, że obecnie śmiertelność gruźlicy jest wysoka. Chorobę powoduje bakteria Mycobacterium tuberculosis. Podstawowym sposobem zwalczanie gruźlicy u chorych osób jest farmakoterapia lekami przeciwgruźliczymi i przeciwzapalnymi. Jeśli choroba zostanie wcześnie wykryta, a terapia rozpoczęta jak najszybciej, jeszcze we wczesnej fazie i będzie prawidłowo prowadzona, to chory ma dużą szansę na wyleczenie.
Tymczasem wielu spośród chorych prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy, że są nosicielami zakaźnego prątka gruźlicy. Nie tylko choroba rozwija się zwiększając prawdopodobieństwo śmierci, ale na dodatek chory zakaża kolejne osoby, z którymi ma bezpośredni kontakt. W 2016 gruźlicę zdiagnozowano u ponad sześciu milionów chorych, ale niestety, od tamtej pory liczba chorych wzrasta nieznacznie, za to coraz szybciej.
Gruźlica zmutowała, radząc sobie w ten sposób ze skutecznie stosowanymi na nią w medycynie metodami walki. W liczbę setek tysięcy osób na świecie wzrosła w ostatnich latach liczba zachorowań na gruźlicę wielolekooporną, MDR-TB (multidrug resistant tuberculosis). Nowa, groźna odmiana gruźlicy rozwija się dzięki prątkom opornym na dwa podstawowe leki przeciwprątkowe, czyli na izoniazyd oraz na ryfampicynę.
Współcześnie za główne ogniska gruźlicy uważa się Afrykę i Azję. Niestety, trwający kolejny rok konflikt zbrojny na Ukrainie pozwolił na stworzenie idealnych warunków dla rozwoju tej niebezpiecznej choroby w Europie. Polski Zespół Humanitarny, aktywnie działający na terenach ukraińskiego konfliktu informuje, że chorych na gruźlicę jest tam minimum 35 tysięcy osób, a nawet połowa z nich cierpi na gruźlicę wielolekooporną MDR-TB. Jednak prawdziwa liczba chorych może być w tamtym rejonie zdecydowanie wyższa. Oznacza to, że przedłużający się konflikt zbrojny na Ukrainie może doprowadzić do zwiększenia się liczby zachorowań na gruźlicę w Polsce, a nawet w całej Europie.
Oczywiście, świat z uwagą śledzi niebezpieczny rozwój choroby i jej nowych mutacji. Światowa Organizacja Zdrowia WHO już w latach 90. XX wieku zaproponowała skuteczną strategię leczenia nazwaną DOTS (Directly Observed Treatment Short-course). Strategia DOTS oparta jest na nadzorowanym leczeniu gruźlicy przez stosunkowo krótki czas. DOTS poprawił wyniki leczenia i zapobiega dalszemu pojawianiu się lekooporności prątków. Jak się okazuje, implementacja strategii DOTS nie jest tak samo skuteczna w leczeniu gruźlicy w Polsce, jak okazuje się być w wielu innych krajach.
Szukanie alternatywnych form leczenie nowych odmian niebezpiecznej choroby cały czas trwa. Możliwe, że skuteczny w walce z gruźlicą wielolekooporną okaże się nowy lek, który powstał po wielu latach pracy nad nim w University of Manchester w Wielkiej Brytanii. Nowy lek nie ingeruje w bakterię Mycobacterium tuberculosis, tylko działa leczniczo osłabiając system obronny bakterii.
2018-09-20