Narzekanie szkodzi

Malkontentom nie jest w życiu łatwo, ich bliskim zapewne jeszcze trudniej. Tymczasem ciągłe narzekanie może negatywnie wpływać na nasze samopoczucie i funkcjonowanie mózgu.

Naukowcy z uniwersytetu w Stanford całkiem niedawno doszli do wniosku, że nieustanne narzekanie nie pozostaje bez negatywnych skutków. Wystarczy pół godziny jęczenia dziennie, by skutecznie uszkodzić mózg. Niemożliwe?


Okazuje się, że bez znaczenia jest, czy narzekamy sami czy narażeni jesteśmy na negatywną ekspozycję ze strony innych, gdy słuchać musimy ich utyskiwań. Prędzej czy później dochodzi do uszkodzenia neuronów w hipokampie, obszarze mózgu odpowiedzialnym między innymi za rozwiązywanie problemów i funkcje poznawcze.

 

Co więcej, narzekanie po pewnym czasie wchodzi w krew, staje się nawykiem. Życie w otoczeniu wiecznie niezadowolonych zrzęd czyni z nas w końcu osobę im podobną.


Z badań przeprowadzonych w USA w 2012 roku wynika, że 70 procent społeczeństwa twierdzi, że pracuje z kimś, kto ciągle narzeka. Jednocześnie respondenci przyznali, że wysłuchiwanie ciągłego marudzenia negatywnie wpływa na ich efektywność.


Z amerykańskich badań wynika również, że choć tak często mamy do czynienia z narzekaniem, to najczęściej służy ono rozładowaniu emocji, a nie efektywnemu załatwieniu sprawy.

 

Tymczasem jest przecież istotna różnica pomiędzy wyrażaniem swego niezadowolenia a zwróceniem uwagi, że coś źle funkcjonuje. Marudy na ogół jej nie widzą. Nie szukają rozwiązania swojego problemu, a jedynie słuchaczy, którzy podzielą ich oburzenie czy niezadowolenie.


Jak zminimalizować negatywny wpływ narzekających wokół nas osób? Ich towarzystwa zapewne nie da się uniknąć. Można więc przynajmniej próbować zachować dystans. Jeśli i to nie jest możliwe, zawsze warto posłużyć się dobrą radą, by osoba zamiast użalać się, wzięła sprawy w swoje ręce i rozwiązała problem. To powinno skutecznie zniechęcić marudę do dalszego narzekania w naszym towarzystwie. (bp)
 

 

 

2015-01-27