Epoka wiktoriańska. Znaczenie cielesności i ciała kobiecego
Epoka wiktoriańska, która przypadła na lata od 1830 do 1901 roku, była niewątpliwie zróżnicowana wewnętrznie zarówno w kwestii czasowej, jak i przestrzenno-geograficznej. Wszelkie dyskursy kobiecości w XIX wieku ulegały swoistym zmianom, chociaż, co istotne, w raczej małym stopniu na płaszczyźnie kulturowo-społecznych relacji pomiędzy kobietami i mężczyznami. W pewnym zakresie można także zaobserwować odmienności w zależności od tego, czy bierzemy się pod uwagę Anglię, czy może Stany Zjednoczone. (Nie)akceptowane rozmaite warianty kobiecości różniły się zasadniczo w odniesieniu do różnych warstw społecznych, a – należy mieć to na uwadze – pozostawały relatywne w przypadku kobiet z wyższych klas.
Nie ulega wątpliwości fakt, że w każdej epoce kobiety pragnęły być piękne, a przez to – pożądane. Jest to niejako wpisany w konstrukcję naszej tożsamości imperatyw. Nierzadko wykorzystujemy skrajnie wyrafinowane oraz, śmiało użyjmy tego określenia, szalone sposoby ucieleśniające ideał urody, obowiązujący w konkretnym czasie (dzisiaj to chociażby chirurgia estetyczna).
Nieustanne podążenie za fizyczną doskonałością stanowiło źródło fundamentalnego dla kobiecej tożsamości – biograficznego doświadczenia. Perfekcyjne ciało, zarówno te nagie, jak i ubrane, stanowi pewien środek sprawowanie kontroli społecznej nad życiem i rozumem kobiet. Równocześnie panująca ideologia ciała i cielesności (a także seksualności) kobiecej wikła je w „neurotyczne” sprzeczności, sprawiające, iż egzystują w permanentnym niepokoju, który dotyczy ciała.
Takie zależności bardzo dobrze widać w czasach wiktoriańskich. Ciało zdawało się być wówczas wrogiem duszy, jednakże, paradoksalnie, powierzchowność kobiety (jej uroda, ubiór, wygląd) stanowiła aspekt niezwykle istotny. Kobieta idealna tamtego okresu musiała mieć maleńkie oraz delikatne dłonie i stopy, a także smukłą figurę. Miały one bowiem świadczyć nie tylko o jej subtelności, ale również o niezdolności do podjęcia każdej pracy. Tylko taka przedstawicielka płci pięknej mogła być właściwym poświadczeniem bogactwa swojego małżonka.
Wspomniana delikatność, wiotkość, a także towarzyszący im brak apetytu były niejako symbolem, „zniewolenia”, „zamknięcia” i braku dostępu kobiety do sfery życia w społeczeństwie. Co więcej, filigranowe ciało żony miało wyrażać w pewnym stopniu lekceważący stosunek do podstawowej potrzeby człowieka, jaką jest jedzenie (uwzględniając oczywiście nieograniczony dostęp do wszelkich dóbr natury materialnej).
W dobie wiktoriańskiej – pośród burżuazji – panowała moda posiadanie małżonki, której efemeryczne ciało miało być „wizualizacją arystokratycznego gustu” mężczyzny. Śmiało można więc stwierdzić, iż konstrukcja ciała kobiety we wspomnianym okresie, dzięki swoim społecznym presjom przede wszystkim była potwierdzeniem dominacji mężczyzn nad kobietami.
Kobiety w wiktoriańskiej Anglii nie miały dostępu do Internetu, nie czytały magazynów typu „Elle” czy chociażby „Cosmopolitan”. Skąd w takim razie czerpały wiedzę na temat wzorów własnej tożsamości? Otóż podstawowymi źródłami wiedzy dotyczącymi szeroko pojętej kobiecości były podówczas tygodniki mody, poradniki traktujące o właściwym zachowaniu i wyglądzie, bohaterki powieści, a także – porady i wskazówki matek.
Wzorcowym przykładem kobiety idealnej stały się, publikowane w różnych czasopismach, fotografie kobiet pochodzących z arystokracji (na przykład w „The Tatler”). Oprócz wspomnianego efemerycznego ciała, kobieta powinna być posiadaczką subtelnej oraz cienkiej skóry, której przezroczystość pozwalałaby na precyzyjne rozróżnienie rozgałęzień żyłek (a te były ponadto podkreślane niebieską farbką).
Jeśli chodzi o wygląd cery, to preferowano bladoróżowe, a przy tym delikatne rumieńce, byt mocno zaczerwienione uznawano z kolei za oznakę poważnej choroby bądź skutek nadmiernego przebywania na słońcu. Jest to niezwykle istotna kwestia, ponieważ w całej Europie panowało wówczas przekonanie (odnoszące się również czasami i do mężczyzn), że twarz odzwierciedla indywidualne wnętrze człowieka. Przesadna bladość, dodatkowo zaakcentowana czarnymi włosami, pudrem ryżowym i ciemnymi cieniami pod oczami – symbolizowała cierpienia romantycznej duszy.
Ponadto, posiadanie perłowej cery oznaczało zasadniczo to, że kobieta nie przybywa zbyt często na powietrzu. To z kolei miało zapewnić potencjalnego amanta, iż lubi ona być w domu, a w związku z tym nadaje się na żonę oraz matkę. Kobiety zaczęły stosować podówczas specjalne pudry, które nadawały ich karnacji wymarzony odcień. W tym celu piły również ocet, zapewniający nie tylko bladość cery, ale i szczupłość.
Z kolei opalenizna, w powszechnej opinii, miała zdradzać niski status społeczny niewiasty, a jej obecność była niemal równoznaczna ze zniszczeniem i oszpeceniem cery. Stąd taka popularność rozmaitych specyfików zapobiegających zbyt ciepłemu kolorytowi karnacji. Stosowano zatem: sok z cytryny, kamforę i korzeń chrzanu, jedzono także wafelki z arsenem. Na sam koniec należy zaznaczyć, że tuż po 1914 roku nastąpił zwrot w pożądanym odcieniu cery. Bladość doby wiktoriańskiej zasadniczo przestała obowiązywać, akceptując delikatną, niewymuszoną opaleniznę., zmieniając przy tym obowiązujący w kulturze Zachodu kanon kobiecej piękności.
2018-04-14